Przejdź do treści strony

Czas przełomu

Sytuacja ludności Prus Wschodnich w styczniu 1945 roku była niezwykle złożona pod względem narodowościowym. W Olsztyn ku mieszkało w tym czasie 4200 osób, z tego większość stanowiła ludność niemiecka. Żyli tutaj również Mazurzy, a w okolicznych wioskach przeważali Mazurzy i Warmiacy. Było też na tych tere­nach bardzo dużo robotników przymusowych z Polski i innych krajów podbitych przez Hitlera.

W okolicach Olsztynka w obozie jenieckim Stalag I B Niemcy przetrzymywali po­nad 48 000 jeńców wojennych, w tym 26 858 Francuzów, 19 607 Rosjan, 745 Belgów, 652 Włochów i 224 Polaków. Po uderzeniu wojsk radzieckich w Prusach Wschodnich zarządzono pospieszną ewa­kuację ludności w głąb Niemiec. Tysiące ludzi, zabierając podręczny bagaż, pieszo lub na wozach konnych uciekało w kierunku Elbląga i Zalewu Wiślanego, a zima 1945 roku była bardzo mroźna i śnieżna, toteż na drogach pełnych uciekinierów i wojska niemieckiego działy się dantejskie sceny. Również z Olsztynka i okolicznych wiosek ruszyli pierwsi uciekinierzy, przerażeni hukiem dział dobiegającym od strony południowej i zmuszeni ostrymi nakazami władz niemieckich. Z obozu jenieckiego popędzono ty­siące jeńców wojennych, ilu ich zginęło po drodze, tego nikt nie wie. W dniu 20 stycznia 1945 roku większość mieszkańców Olsztynka ewakuowano pociągami do Niemiec. Specjalna grupa wojskowa wysadziła w powietrze dwie wieże pomnika-mauzoleum i wywiozła ciało Hindenburga i jego żony do Królewca. Następnego dnia samoloty radzieckie zrzuciły bomby na miasto, trzy z nich trafiły w domy burząc je. Olsztynek nie był przygotowany do obrony. Jedynie na drogach wylotowych ustawiono prowizoryczni.' Zapory przeciwczołgowe zrobione z belek drewnianych i kolczastego drutu. 22 stycznia niewielkie siły radzieckie bez większe­go problemu zdobyły miasto, które było wyludnione, domy stały puste, po zaśnieżonych ulicach hulał mroźny styczniowy wiatr. Pozostała, nieokreślona grupa ludzi, którzy nie mogli bądź nie chcieli uciekać, przeżyła straszne chwile. Spotkała ich okrutna kara za wszystko, co złego zrobili Niemcy w tej wojnie. Żołnierze, a nawet oficerowie radzieccy nie dostrzegali różnic pomiędzy Niemcem, Mazurem czy Warmiakiem. Dla nich wszyscy byli faszystami, a tych jako wrogów należało zabijać. Najbardziej niebezpieczne były grupy maruderów idące tuż za oddziałami czołowymi. Oni to przede wszystkim dopuszczali się grabieży pozostawionych dóbr, pod­paleń, gwałtów i morderstw. Tak było również i w Olsztynku. Miasto, zdobyte bez walki, zostało w 70% spalone przez pijanych żołnierzy radzieckich. Spłonęły wówczas najładniejsze kamienice w centrum miasta i zabytkowy kościół ewangelicki. W tym leż czasie zamordowano około 30 przypadkowo schwytanych mieszkańców Olsztynka. Ich ciała pochowano dopiero w marcu na cmentarzu ewangelickim, tuż przy obecnej ulicy Pionierów.
Po wprowadzeniu radzieckich władz porządkowych przystąpiono do planowej i systematycznej grabieży. Funkcjonariusze NKWD wymierzali bardzo surowe kary schwytanym maruderom oraz ludności miejscowej. Wielu mieszkańców tych ziem zostało aresztowanych i wywiezionych na Syberię. Wszystkie istniejące zakłady przemysłowe i rzemieślnicze zdemontowano, a maszyny i urządzenia wywieziono do Rosji. 23 maja 1945 roku w zniszczonym i ograbionym Olsztynku władzę prze­jął pełnomocnik rządu polskiego. Latem 1945 roku napłynęły pierwsze większe grupy osadników polskich, głównie z terenów powiatu mławskiego, zajmując wolne domy w mieście. We wrześniu mieszkały już w Olsztynku 854 osoby, z tego 53 Mazurów, 140 Niemców i 661 osób z ziem polskich.

W sierpniu następnego roku rozpoczęła się emigracja ludności niemieckiej w formie zorganizowanego wysiedlania przez władze polskie i trwała do 1949 roku. Z ludności miejscowej mogły pozostać te rodziny, które miały polskie nazwiska lub polskie pochodzenie. W tym samym czasie, czyli jesieni;} 1946, zaczęły przybywać pierwsze transporty repatriantów z Wołynia i Wileńszczyzny. W listopadzie przyje­chał wraz z mieszkańcami swojej parafii Szpanów ksiądz Wojciech Kamiński, który został pierwszym po drugiej wojnie światowej proboszczem w Olsztynku.

W kwietniu 1946 roku liczba ludności wzrosła do 1369, a w sierpniu do 2149 osób. Napływ ludności polskiej trwał do 1949 roku. W 1950 było już 3400 mieszkańców. Ksiądz J. Sikora w swojej kronice zapisał, że na terenie parafii olsztyneckiej po zakończeniu akcji wysiedleńczej mieszkało około 60% ludności przybyłej z Polski cen­tralnej, 20% z Wołynia, 10% z Wileńszczyzny, resztę stanowiła ludność autochto­niczna, czyli Mazurzy i Niemcy.

Warunki życia w początkowym okresie były niezwykle trudne. W większości spalonym mieście zniszczeniu uległy sieci wodociągowa, gazowa i elektryczna, handel nie istniał, brakowało żywności. Zakłady rzemieślnicze i przemysłowe stały puste, gdyż maszyny i urządzenia wywieziono. Życie w powojennym Olsztynku zaczynało się niemal od zera. Pierwsze lata stwarzały atmosferę tymczasowości i zagrożenia. Nie było fachowców, gdyż nikt nie chciał się osiedlać w zniszczonym i małym mieście. Z czasem jednak zaczęło powracać i tu normalne życie. Jest to zasługa pierwszych uczciwych ludzi, którzy postanowili związać swoje losy z tą ziemią i podjęli ogrom­ny wysiłek odbudowy.

W pierwszej kolejności należało zorganizować jakąś władzę, mogącą pokierować życiem w Olsztynku. W październiku 1945 roku mianowano burmistrzem Teodora Banasiaka, a wiceburmistrzem - Wacława Sieklickiego. W tym czasie istniała już milicja i zapewne komórka U13, chociaż brak jest informacji o początkach tych in­stytucji. Równocześnie czyniono zabiegi związane z zaopatrzeniem ludności w żywność. W początkowym okresie niezbędne produkty przywożono z Polski centralnej, a mąkę i chleb otrzymywano w ograniczonych ilościach od żołnierzy radzieckich. Mieszkańcy miasta korzystali ze stołówek organizowanych przez poszczególne in­stytucje. W tych czasach zapłatą za pracę były miska zupy i kromka chleba.

Bardzo szybko uruchomiono szkolnictwo. Szkoła podstawowa znalazła dobre warunki w nowym budynku szkoły poniemieckiej przy obecnej ulicy Szkolnej. 12 lipca 1945 roku Walenty Majewski otrzymał nominację na pierwszego kierownika szkoły i niezwłocznie przystąpił do pracy. W tym samym roku zaczęły się zajęcia lekcyjne z 342 uczniami. W listopadzie w szkole pracowało 6 nauczycieli: Walenty Majewski, Jadwiga Tymańska, Stanisława Majewska, Leon Ośmialowski, Antoni Mich i ksiądz Wojciech Kamiński. Uczniów szybko przybywało, w 1948 roku było ich 600.

Powoli tworzyła się sieć handlowa. Mimo trudności w 1946 roku działały już dwa sklepy masarskie, dwie piekarnie (jedna należała do Romualda Pobudkowskiego), ciastkarnia Edwarda Łysionka - pierwszego prezesa związku rzemiosł, cztery sklepy spożywcze, trzy przemysłowe i jeden papierniczy. Jesienią 1945 roku uruchomiono młyn, na początku 1946 - wodociąg. Powoli zagospodarowywano ziemię, którą obejmowali osadnicy. 3 sierpnia 1945 roku Konstanty Poszwa, jako pierwszy naczelnik, otworzył w ratuszu urząd pocztowo-telekomunikacyjny; później urząd został przeniesiony do obecnego budynku poczty przy ulicy Chopina. Pierwszym lekarzem w Olsztynku był Paweł Kunda, który z pielęgniarką Szarwat (Ma­zurką) od listopada 1945 roku przyjmował chorych w ratuszu. W następnym roku zajął się organizowaniem kolejowej służby zdrowia. Władysław (iloger, magister farma­cji przybyły z warszawskiego, założył aptekę przy ulicy Chopina. Do roku 1951 pozostawał jej właścicielem, a po upaństwowieniu - kierownikiem (do stycznia 1954).

Przez wiele lat nie budowano nowych domów, remontowano jedynie uszkodzone, nadające się do zamieszkania. Przybywających osadników dokwaterowywano więc do zajętych mieszkań mimo niebywałej ciasnoty. Wszędzie leżały sterty gruzów, któ­re zaczęto uprzątać dopiero na początku lat pięćdziesiątych.
Widocznym znakiem odradzania się życia na tych wyniszczonych wojną terenach były pierwsze śluby zawierane w kościele parafialnym jesienią 1945 roku. Jeden z pierwszych związków małżeńskich zawarli państwo Antonina i Kazimierz Stachurscy mieszkający obecnie przy ulicy Szkolnej. Wzrastała także liczba narodzin, szcze­gólnie w latach pięćdziesiątych.